• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Z pamiętnika depresji

To mój dziennik, codzienna walka z depresją, moje leczenie, moja terapia - to forma zdrowienia i radzenia sobie z najbardziej tajmniczą choroba XXI wieku.

Kategorie postów

  • psychologia (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Kategoria

Psychologia


Psychoterapia

https://agnusterapia.pl/blog/item/141-emocjonalne-problemy-doroslych-dzieci-z-rodzin-dysfunkcyjnych

Od dwóch tygodni jestem w czynnej terapii. Prowadzi mnie psycholog - facet, który uświadamia mi wiele rzeczy. To był dobry krok. Powiedział mi, że wymagam bardzo dużo od siebie, ale tego samego oczekuję od innych. Niestety nie każdy jest taki jak ja, więc to mnie rozczarowywuje, a to powoduje frustracje. Złoszczę się na siebie i na innych, a to powoduje, że się nakręcam bez powodu. 

Ten psycholog powiedział mi, że moje dzieciństwo rownież wpłynęło na moje samopoczucie. Okazało się, że pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej czyli jestem Dorosłym Dzieckiem z Rodziny Dysfunkcyjnej. Okazuje się, że brakowało mi poczucia bezpieczeństwa, a komunikaty moich rodziców do mnie nie były spójne. Ojciec mój był wiecznie niezadowolony ze mnie, stawiał mi ogromne wymagania i porównywał mnie do mojej wybitnej kuzynki. Pamietam, że kiedy powiedziałam, mu że chce studiować historię, to się oburzył, powiedział że to głupota i nie będę miała z tego żadnych pieniędzy. Powiedział, że powinnam iść na język angielski imzostac tłumaczem. Pamietam, też że w domu ciągle brakowało pieniędzy, to też mnie stresowało i stresuje do dzisiejszego dnia. Dlatego też pracuje na 3 etaty, aby nie brakowało mi pieniędzy. 

Podobno reaguje na stres tak jak moja matka, tylko że ona atakowała mnie, a ja uderzam w siebie czego dowodem jest to, że ciągle czuje się źle somatycznie. Czy mam żal do swoich rodziców? Trochę chyba tak. Głownie za to,  że nie pozwolili mi robić tego co chciałam i cały czas mnie blokowali. Krytyka też była wpisana w moje życie, ale nie była ona konstruktywna, raczej były to obelgi wypowiadane w złości głównie przez moją matkę, mój ojciec był w tym bierny ona dawał mi do zrozumienia, że moje decyzje są błędne, a jego porady są najbardziej trafne. 

Psychiatra zmieniła mi też leki, mam teraz leki typowo na lęk i zaczęły działać, a poziom lęku znacznie się zmniejszył. Jak to wszystko widzę? Nie wiem, żyje dniem dzisiejszym, przestaje negatywnie myśleć. Nic nie zmienię, to wszystko już sie stało jedyne co mogę zrobić to uporać się z przeszłością tak aby ona nie miała wpływu na przyszłość. 

Depresja

 

 

11 marca 2019   Dodaj komentarz
psychologia   terapia   rozmowa   psycholog   choroba   depresja   psychologia  

Mój mąż

Małżeństwo a depresja

Mój mąż bardzo mnie skrzywdził. Myśle, że gdyby mnie aż tak nie oszukał, to pewnie nie leczyłabym się teraz na depresje. 

Od tej sytuacji minęło 7 miesięcy, a ja dalej żyję w strachu, że to się powtórzy. Oczywiście, Marcin nie daje mi teraz żadnych powodów do tego abym się tak niepokoiła, ale jak raz ktoś bliski Ciebie oszuka to potem trudno jest Ci uwierzyć w to, że wszystko się ułoży. 

On wie, że źle zrobił, wie też że mnie skrzywdził - twierdzi, że nie cofnie czasu, ale cieszy się, że to sie stało, bo teraz wie, że nie ma kontroli nad swoją chorobą i wstydzi sie tego co zrobił. Powiedział mi, że nie spodziewał się tego, że ja tak bardzo to przeżyje i że będę musiała się leczyć u psychiatry. On faktycznie czuje się winny, a ja czuje codzienny lęk. 

Wiem też, że dopóki mu nie wybaczę, dopóty nie uwolnię się od choroby, bo depresja to choroba myśli i uczuć. On bardzo się stara aby mi pomóc, wysyłał mnie na kurs fotografii, kupił aparat fotograficzny, wozi mnie na wizyty do psychiatry, spełnia wszystkie moje zachcianki, ale depresja to nie grypa, zdrowienie wymaga czasu, to przecież proces. Wiem, że Marcin do końca tego nie rozumie.

Depresja a metody radzenia sobie 

Chce wyzdrowieć, to jest priorytet na ten rok. Postanowiłam, że pójdę na mszę świętą prosić Boga o uzdrowienie, zmienię psychiatrę i rozpocznę od nowa psychoterapię, zmieniłam też sposób odżywiania się - odrzuciłam laktozę i gluten. Wzięłam trochę więcej godzin w pracy, aby nie myśleć ciągle o tym samym. A uwierzcie mi, że potrafię się nakręcić negatywnie. Wszystko powoli zaczynam wprowadzać, mam tylko problemy z cierpliwością, bo chciałabym być już zdrowa, taka jak kiedyś a jednak jeszcze nie widzę u sobie pozytywnych zmian. 

Czas leczy rany, tak kiedyś ktoś mi powiedział...

Mąż

24 lutego 2019   Dodaj komentarz
psychologia   rozmowa   terapeuta   żona   terapia   psycholog   mąż   rodzina   małżeństwo   depresja  

Depresja mojej siostry

Siostra JowitaW mojej rodzinie depresja, jest jakby kolejnym członkiem, kolejnym dzieckiem, kolejnym oczkiem w łańcuszku. Pamiętam, że matka mojego ojca też borykała się z depresją, siostra mojego ojca rownież, moja kuzynka od strony mojego taty, no i moja siostra, która jest o trzy lata młodsza ode mnie. Mój ojciec też miał epizod depresyjny, to był rok 2007, czyli data mojego wyjazdu do Gdyni. 

Pamietam, jak dziś, że całe depresyjne przestawienie rozegrało się w święta Bożego Narodzenia, jakieś 15 lat temu (mniej więcej). Była wigilia, wszyscy zasiadamy do stołu oprócz mojej siostry, która stwierdziła, że nie ma ochoty świętować i zamierza leżeć w łożku. I faktycznie tak się stało. Leżała całe święta sama w swoim pokoju, patrząc na sufit. Nic nie jadała, nie chciała rozmawiać, nie spała. To był jakiś koszmar... Nie wiedzieliśmy co się z nią dzieje, spadła z wagi jakieś 9 kilo. I ten ciągły płacz. Nigdy tego nie zapomnę. Do tej pory mam jej obraz przed oczami - osoby, która niknie w oczach, uchodzi z niej życie. Dlatego może i nie lubię świat Bożego Narodzenia, świętowanie w tym czasie to dla mnie jakiś cholerny przymus, z którym się nie zgadzam. 

Zaraz po świętach zadzwoniłam do mojej koleżanki psycholog i umówiłam moją siostrę na spotkanie z nią. Spotkań było kilka, wiem że Kazia zdiagnozowała najpierw moją siostrę jako anorektyczkę, następnie wycofała się z tej diagnozy, stwierdzając, że Jowita jest chora na depresje lękową (stąd spadek wagi). Następnie Kazia poleciła nam dobrego psychiatrę, który postawił moją siostrę na nogi (leki antydepresyjne, leki na sen).... Stawanie na nogi trwało dwa lata, to był długi proces, w którym my jako rodzina musieliśmy się nauczyć żyć i funkcjonać z chorą osobą. 

Jaki był powód takiego załamania? Niby banalny, śmieszny, głupi .... Siostra nie wytrzymała presji na uczelni, za duży "wyścig szczurów", za duże tempo pracy, zbyt wielkie wymagania, brak zrozumienia dla studenta i jego możliwości oraz brak ludzkiej życzliwości. Jowita ukończyła studia z wyróżnieniem, ale do tej pory wspomina ten okres jako coś bardzo trudnego, coś co miało ewidentny wpływ na dalsze jej życie, na decyzje które pózniej podejmowała, na postrzeganie świata i ludzi w nim żyjących, na radzenie sobie z trudnościami dnia codziennego oraz na obraz siebie jako kobiety, matki i żony.

23 lutego 2019   Dodaj komentarz
psychologia   siostra   terapia   psycholog   leki   pamiętnik   dziennik   psychiatra   leczenia   choroba   depresja  

Nim pójdę do psychiatry

TerapiaA to akurat była śmieszna sytuacja... Pamiętam, że był to okres jesienny - zimno, padał deszcz, a na drzewach nie było żadnego liścia. A depresja nie była jeszcze nazwana depresją, tylko czymś w rodzaju "złego samopoczucia" lub "huśtawki nastroju".
Od kilku miesięcy źle się czułam, ciągle zmęczona i rozdrażniona, miałam problemy z koncentracją i skupieniem uwagi na czymkolwiek i ten niepokój, który mnie nawiedzał o rożnych porach dnia i nocy. Postanowiłam, że pójdę do mojego lekarza rodzinnego może on wyjaśni mi co się ze mną dzieje. 
Jestem w gabinecie lekarskim, opisuje mojej Pani doktor dokładnie to co się ze mną jest nie tak... Mowię jej o moich lękach, bólach somatycznych, wahaniach nastrojów i bezustannym zmęczeniu. 
Patrzyła na mnie i słuchała, od czasu do czasu kiwała głową na znak, że rozumie o czym do niej mowię, następnie dopytywała się czy dobrze sypiam, czy się wybudzam w nocy i czy regularnie jem. Odpowiedziałam jej, że jeść jem, a ze spaniem faktycznie mam problem. 
Po chwili wypisała mi na bloczku milion dziwacznych badań z krwi, twierdząc, że może to być chora tarczyca, problemy z cukrem (jakoś to tak zostało nazwane), poprosiła abym zbadał potas, żelazo, wapń oraz miliard innych pierwiastków. A na koniec dodała, że jeżeli wyniki wyjdą dobrze to mówimy wtedy o depresji. 
I zrobiłam te badania, wszystkie mi zalecone. Oj, jak ja się modliłam aby to nie była depresja. Za dwa dni poszłam do poradni odebrać wyniki moich badań, stoję przy rejestracji i czekam na wydruk. Pani pielęgniarka podaje mi do rąk wyniki i pyta czy wszystko jest w porządku. Odczytuje wyniki, robię wielkie oczy, jestem zaskoczona, że wszystko jest w punkt. Pani ponownie się mnie pyta: Czy wszystko dobrze? Odpowiadam jej po krótkiej chwili: Wyniki super, wniosek jeden - jestem chora psychicznie. Moje oświadczenie nie zrobiło na pielęgniarce żadnego wrażenia, przyjęła je do wiadomości tak jak i ja przyjmuje innych oświadczenia. Taka to była moja droga do psychiatry, droga przez zaprzeczanie chorobie.

23 lutego 2019   Dodaj komentarz
psychologia   ja   lekarz   badania   terapeuta   psycholog   psychiatra   terapia   leczenie   choroba   depresja  

Tak było z depresją

DepresjaChoroba? Hmmm, cieżko to nazwać chorobą ... To taki dziwny stan mojego umysłu, to myśli, których nie kontroluje i nie mogę ich zmienić. To czarne barwy, to odchłań, z której nie możesz się wydostać.
Nawet leki nie działają tak jak Ty tego oczekujesz... Przynajmniej u mnie tak jest. Jak u mnie jest, zapytasz? Jest tak, że widzę i czuję, że stanie się coś strasznego, katastroficznego, coś co spowoduje, że nie będę cieszyć się życiem. O czym ja pisze... Przecież życiem od kilku miesięcy już sie nie cieszę, nawet zakupy nie robią na mnie żadnego wrażenia... Dziwne? Wcale nie ... Tak właśnie jest w tym stanie beznadziejności - przyjemności nie mają dla Ciebie żadnego znaczenia, a zwykłe rzeczy są tak szare i puste jak ...
Trudno to przyrównać do czegoś, może tylko do studni bez wody. Duszę się w tym stanie, nabieram powietrza i nic, nie czuje zupełnie nic. Bo w tej "chorobie" prócz negatywnego myślenia, jest jeszcze pustka emocjonalna, która ogarnia całe moje ciało.
Kiedy się to zaczęło? Cieżko sobie przypomnieć, ale myśle, że kilka lat temu, kiedy na swojej drodze spotkałam kogoś, kto bardzo obniżył wiarę w moje możliwości. 
To był mężczyzna, starszy, dystyngowany, wykształcony. A jak on cudnie manipulował innymi, mną rownież, doprowadzał mnie do płaczu, do szaleństwa. Praca z nim to był ciągły, narastający stres, z którym sobie nie radziłam (ale myślałam, że sobie radzę). Były dni kiedy czułam się lepiej, ale to były krótkie momenty, których teraz nie pamiętam.
Pamiętam tylko to co było złe.... Czy my tak mamy, że wspominamy tylko to co jest ohydne? Cały czas zadaję sobie to pytanie. I brakuje odpowiedzi. Jedyne czego pragnę w tej chwili to "święty spokój", tego mi brakuje, bo depresja to chaos, wir, krzyk, napięcia i szum, który nawiedza mój umysł od ponad 14 lat, nieustannie...

23 lutego 2019   Dodaj komentarz
psychologia   genetyka   wsparcie   leki   psychiatra   leczenie   choroba   terapia   depresja   pomorskie   psychologa   pacjent  
Depresyjnie | Blogi